~♥~♥~♥~♥~♥~
– Denerwujesz
się? – zapytała Daisy.
Zerknęłam
na dziewczynę. Jej podejrzliwe spojrzenie spoczęło na moich dłoniach, które
zaczęłam pocierać tuż po wyjściu z windy. Wydawały mi się bardzo chłodne. Teraz
jest już z nimi znacznie lepiej.
– Nie.
– Zaprzeczyłam od razu, a ręce opuściłam swobodnie wzdłuż ciała. Skłamałam,
chociaż nie do końca. Nie nazwałabym tego zdenerwowaniem, a raczej
podekscytowaniem!
– Na
pewno? – Na ustach dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Próbuje mnie
sprowokować?
– Na
pewno. Spędziliśmy ze sobą dużo czasu, nie wydarzy się chyba nic
nadzwyczajnego. To zwykłe spotkanie. Jak każde. – Zachichotałam cicho.
Wzruszyłam
ramionami, jak gdyby ta randka nie była niczym, co mogłoby na mnie zrobić
wrażenie. Nie wiedziałam, że potrafię być opanowana podczas tak ogromnego
podniecenia!
–
Zwykłe spotkanie z Justinem, powiadasz? – zapytała podejrzliwie, a w jej oczach
pojawił się tajemniczy blask.
Uśmiechnęłam
się. Tak, to nawet brzmi nierealnie!
–
Liczysz na coś?
–
Żartujesz? – zawołała z udawanym oburzeniem. – Chcę znać wszystkie szczegóły! W
co był ubrany, gdzie byliście, o czym rozmawialiście, którą koszulę wybrał, czy
opowiadał ci coś o sobie, jakie wejście zrobił. – Wyliczyła kolejno na palcach.
– Wszystko! – Wyrzuciła ręce na boki.
Na
mojej twarzy wyskoczył promienny uśmiech. Ona jest niemożliwa! Uwielbiam ten
jej optymizm i takie… typowo dziewczęce zachowanie.
– I
nie wmówisz mi, że się nie denerwujesz! – Wystawiła wskazujący palec. W jego
ślady poszła również prawa brew.
–
Niczego ci nie wmawiam! – zaprzeczyłam, śmiejąc się cicho. – Staram się nie
denerwować, a to różnica.
– Nie
wiem, jak ty możesz w takiej chwili zachowywać stoicki spokój! – Zmrużyła lekko
oczy.
– Też
jestem pod ogromnym wrażeniem! – Przyznałam, a swój wzrok wlepiłam w ogromne
drzwi przed nami.
– Nie
będzie dziwnie wyglądać, jeżeli wyjdę stąd o takiej porze? – Kątem oka
dostrzegłam, jak dziewczyna wyciąga rękę w kierunku klamki.
– Nie
wyglądasz podejrzanie, a twoja torebka jest za mała, by móc w niej przemycić
coś wartościowego. – Zlustrowała mnie łagodnym wzrokiem. Położyła wskazujący
palec tuż pod swoimi pełnymi, malinowymi ustami. – Gdyby ktoś się przyczepił,
to zawsze możesz powiedzieć, że byłaś na wizycie u szefa. – Puściła mi oko, a
jej usta uformowały się z jednoznaczny uśmiech.
–
Bardzo zabawne! – Zaśmiałam się cicho.
– I
prawie wcale byś nie skłamała. – Poruszyła w zachęcający sposób brwiami.
Pchnęła ostrożnie ogromne drzwi. – Idź i o nic się nie martw.
Przechyliłam
głowę na bok. Posłałam Daisy szeroki uśmiech. Przeszłam przez próg.
Przywitało
mnie chłodne, ale bardzo przyjemne wieczorne powietrze. Ogarnęłam wzrokiem
ulicę. Zapadł już zmrok, ale ludziom jakby ten fakt wcale nie przeszkadzał.
Wszędzie ich pełno. Nie ma się co dziwić. Żal zostać w domu w piękną pogodę w
tak niesamowitym mieście.
– Jednak
dobrze, że nie założyłaś sukienki. – Do moich uszu dobiegł głos Daisy.
Zerknęłam na nią przez ramię
– Te
spodnie idealnie podkreślają twój tyłek. – Przytaknęła kilka razy, kierując
swój przepełniony podziwem wzrok na moje pośladki.
–
Dzięki! – Uśmiechnęłam się.
Od
początku miałam zamiar podkreślić jak najwięcej się da, a sukienka
zaproponowana przez Daisy… Nie mogę powiedzieć, że była zła. Wręcz przeciwnie!
Jednak sądzę, że na tę okoliczność byłaby za skromna. Nie, żebym na coś dzisiaj
liczyła. Po prostu… dobrze się ze sobą czuję i chcę to wykorzystać, póki moje
nastawienie się nie zmieni.
–
Dobra, ale już idź! – Pospieszyła mnie ruchem dłoni. – Tylko nie pij za dużo,
bo chcę znać wszystkie szczegóły!
–
Dobra, dobra. – Przytaknęłam. Nie mam zamiaru pić. Chcę być świadoma.
Wszystkiego.
Ruszyłam
w dół po kamiennych schodach. Cieszę się, że zdecydowałam się na trampki. Są
wygodne i odpowiednie na prawie każdą okazję, a przy Justinie można się
wszystkiego spodziewać, więc buty na obcasie odpadają! Jednak… może być też
tak, że Justin zaprosi mnie do wykwintnej restauracji.
Zwolniłam
trochę tępo. Wtedy trampki, jeansy, dopasowana koszulka i czarna, skórzana
kurtka będą „lekkim” przypałem. Powtórzył kilka razy tekst o „parze
nastolatków”, dlatego w ogóle nie wzięłam pod uwagę innej opcji. A jeżeli…
Uniosłam
delikatnie kąciki ust. I tak już niczego nie zmienię! Nie ma to znaczenia.
Najwyżej znowu się wygłupię. Nie będzie to mój pierwszy raz, więc nie ma co się
załamywać. Będzie, co będzie!
Stanęłam
na chodniku. Spojrzałam w prawo. Długa, niekończąca się ulica z mnóstwem
rozgałęzień, które otaczają wysokie budynki. Zmarszczyłam brwi. Zerknęłam w
lewo na część pełną sklepów i restauracji. Ruszyłam powoli w tym kierunku.
Justin
powiedział, że mam na niego czekać na parkingu. Co prawda, przed tymi sklepami
jest jeden, ale czy o tym mówił?
Stanęłam
na jednym z dużych kamieni, którymi został wyłożony chodnik. Przemknęłam wzrokiem
po twarzach ludzi, próbując doszukać się znajomych oczu, ust, włosów.
Czegokolwiek. Wszędzie pełno uśmiechniętych twarzy i połyskujących w światłach
lamp tęczówek. Już w budynku od jakiegoś czasu dało się usłyszeć różne rodzaje
muzyki, śmiechy i odgłosy samochodów. Niby wszystkie te dźwięki bardzo się od
siebie różnią, ale są przepełnione pozytywną energią. To przyciąga. Bardzo.
Przez
moje usta przebiegł grymas niezadowolenia. Nie ma go nigdzie. Może znowu coś
źle zrozumiałam? Jednak to dziwne, ponieważ mam wrażenie, jakby ktoś na mnie
patrzył. A właściwie dokładnie mi się przyglądał. Cóż, tyle wokół osób. Może to
tylko moje złudzenie.
Odgłosy
bawiących się ludzi zaczął przebijać dźwięk nadjeżdżającego motocykla.
Zerknęłam przez ramię, by wypatrzeć źródło tego hałasu. Jedzie w tym kierunku
grafitowy motocykl. Kierowca niezbyt się spieszy. Bardziej wygląda, jakby
chciał przyciągnąć uwagę wszystkich wokół. Przez kask jest anonimowy, więc
pewnie sądzi, że może szaleć do woli.
Skrzyżowałam
ręce na klatce piersiowej. Nie znam się na takich sprzętach, ale ten motocykl
ślicznie połyskuje w świetle ulicznych lamp. Prawie jakby był ze szkła.
Motocyklista
uniósł rękę. Jakby chciał przywitać się z kimś, kto znajduje się przy sklepach.
Spojrzałam odruchowo za siebie. Żadna osoba nie zareagowała. Przecież on na
pewno patrzył w tę stronę! Skoro nie było to do nikogo za mną…
Po
moim kręgosłupie przebiegł prąd. Mięśnie na moich plecach delikatnie się
napięły. Otworzyłam szerzej oczy. Mój wzrok powędrował na nadjeżdżającego
mężczyznę. Serce gwałtownie przyspieszyło. Szybki rytm obudził uśpione motylki,
które zaczęły wywoływać skurcze w moim podbrzuszu. Westchnęłam ciężko.
O
cholera!
Motocykl
zakręcił na parking. Zatrzymał się na jednym z wolnych miejsc. Przesunęłam się
trochę na bok, by mieć możliwie najlepszy widok. Mężczyzna wyłączył silnik
swojego pojazdu.
Zaczął
powoli ściągać kask. Prawie jak w zwolnionym tempie. Odsłonił w końcu dobrze mi
znane rysy twarzy. Jego grzywka opadła bezwładnie na czoło. Najwidoczniej nawet
nie starał się jej wcześniej stawiać, jak to ma w zwyczaju.
Przesunęłam
zębami po dolnej wardze. Gdyby Daisy pytała o wejście Justina, to czuję się jak
w kinie na jakimś gorącym romansie w wersji 3D. Nie przepadam za takim rodzajem
filmów, ale ten z pewnością bardzo przypadłby mi do gustu!
Justin
zszedł z motocykla. Do pojazdu, od drugiej strony, podszedł mężczyzna. Wyglądem
przypomina zwyczajnego przechodnia, jednak sądząc po wrednym wyrazie twarzy –
to ktoś w rodzaju ochroniarza. Justin wspiął się na chodnik. Kolejnemu,
nadchodzącemu mężczyźnie wręczył kask oraz kluczyki.
–
Tylko ostrożnie z moim maleństwem. – przestrzegł.
Jego
kasztanowe spojrzenie skupiło się na mnie. Usta wykrzywił w ten cholernie
podniecający sposób. Rozpiął swoją czarną, skórzaną kurtkę. Odkrył w ten sposób
swój tors, który ledwie zakrywa prawie przezroczysty podkoszulek. Gdyby nie to,
że tatuaże są nieco niewyraźne, pewnie w ogóle nie zauważyłabym, że ma
cokolwiek pod kurtką. Wsunął dłonie do kieszeni ciemnych spodni.
–
Cześć, Ronnie.
Zatrzymał
się dosłownie krok przede mną. Wzrokiem zaczęłam wręcz pochłaniać każdy kawałek
jego twarzy. Dobrze, że nie postawił grzywki. Wygląda inaczej. Trochę
niechlujnie. W ogóle nie przypomina osoby, która musi mieć wszystko dopięte na
ostatni guzik. Wygląda tak…
Uśmiechnęłam
się szeroko.
Niegrzecznie.
– Hej.
– Mam
nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo. – Wziął głęboki wdech, co sprawiło, że
jego klatka piersiowa mocno się uniosła. Zupełnie tak, jakby chciał się jak
najlepiej zaprezentować. Jego prawa brew podskoczyła. – Musiałem jeszcze skoczyć
coś załatwić.
– Nie.
– oznajmiłam cicho.
Nie
jestem w stanie oderwać wzroku od magicznego spojrzenia, którym mnie obdarował.
Jego oczy mienią się w świetle lamp, przypominając bursztyn.
–
Rozumiem, że się nie gniewasz? – zapytał rozbawiony.
Potrząsnęłam
lekko głową. Trzeba przestać go podziwiać! Trzeba, chociaż nie chcę.
– Co
ty ze sobą zrobiłeś? – Ponownie pochłonęłam go całego wzrokiem.
– Nic.
– Wzruszył ramionami. – Chciałaś parę nastolatków, to ja wczułem się w
zarozumiałego buntownika z niepowtarzalną osobowością, za którym biegają wszystkie
uczennice, nauczycielki, a nawet spora liczba uczniów i kto wie, ilu
nauczycieli. – oznajmił dumnie.
Zaśmiałam
się.
–
Twoja kreatywność mnie zadziwia! Jest coś, czego nie potrafisz?
Mruknął
cicho. Posłał mi tajemnicze spojrzenie. Stanął po moim boku. Nachylił się
nieco.
– Nie.
– szepnął, sprawiając, że mój uśmiech poszerzył się do granic możliwości.
Chodzący
talent.
Chwycił
moją dłoń. Spojrzałam na nasze ręce.
–
Chodź. – nakazał, po czym pociągnął mnie.
Ruszyłam
pospiesznie za Justinem w jedną z uliczek. Rzucił na mnie okiem przez ramię.
Przyspieszył znacznie kroku, zmuszając mnie do biegu. Co on znowu robi? Zakręcił
gwałtownie. Spojrzałam za siebie. Nikt nas nie goni, więc dlaczego zachowuje
się tak, jakby chciał przed kimś uciec?
Zatrzymał
się i odwrócił od razu w moją stronę. Stanęłam kilka milimetrów przed Justinem.
Zachłysnęłam się wieczornym powietrzem wymieszanym z męskimi perfumami. Chwycił
mnie za ramiona. Wymusił na mnie przesunięcie się za róg kolejnego budynku.
Przystawił mnie do ściany. Wychylił głowę i zaczął czegoś lub kogoś wypatrywać.
Wbiłam
w niego zdezorientowane spojrzenie, jednocześnie zbierając oddech po
przebiegnięciu kilku metrów sprintem. Zwariował?!
– Nie
szli za nami. – oznajmił taki tonem, jakby chciał ogłosić pokój na świecie.
Poczułam
nieprzyjemne dreszcze na plecach.
– Kto?
– zapytałam, próbując wychylić głowę. Boże, o kim on mówi?!
–
Ludzie, którzy mogliby nam próbować czegoś zakazać. – odpowiedział tajemniczo.
Spojrzał na mnie.
– Kto?
– Zmarszczyłam brwi. Posłałam Justinowi niepewne spojrzenie.
–
Dziewczyno, skup się. – Potrząsnął mną lekko. – Jesteśmy dziś parą nastolatków,
która musi uciekać przed światem, by na jakimś totalnym odludziu móc spędzić ze
sobą beztroski wieczór! Nie zmarnujmy tej szansy!
Odetchnęłam
ciężko, czując, że niepokój opuszcza moje ciało. Boże jedyny, o czym on mówi?
– Więc
przebiegliśmy się ten kawałek tylko po to, by zgubić twoich ochroniarzy? –
zapytałam niepewnie.
Zmarszczył
brwi.
–
Oczywiście, że nie. Oni doskonale wiedzą, gdzie jestem. Po prostu wczuwam się w
klimat. – Uśmiechnął się przyjaźnie.
Otworzyłam
szeroko oczy. Dobra, to zaczyna się robić troszkę dziwne. Urocze na swój
sposób, ale dziwne. Nawet, jak na Justina.
Puścił
mnie.
– Bez
nerwów. Trochę adrenaliny ci nie zaszkodzi. – Mrugnął do mnie lewym okiem, a
jego uśmiech momentalnie się poszerzył. Poklepał lekko moje ramię. Odsunął się
kawałek. Obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.
Pomknęłam
za nim wzrokiem. On… Ale… Ja… Bo ja…
Wzięłam
głęboki wdech. Wypuściłam głośno powietrze i również ruszyłam. Nieważne. Zrozumienie
jego toku myślenia w tym momencie mija się z celem.
–
Dokąd idziemy? – odezwałam się, gdy dorównałam mu kroku.
–
Przed siebie.
Zmarszczyłam
brwi.
– Tak
po prostu?
– Tak
po prostu.
– Ale…
nikt nas nie zobaczy? Nikt ciebie nie rozpozna? – Spojrzałam na Justina.
Stanęłam
od razu, gdy tylko do mojej świadomości dotarło, że tak naprawdę idę sama. Obróciłam
się. Justin postanowił stanąć przed ogromnym oknem wystawowym i się w nim
poprzeglądać. Podeszłam do niego bliżej.
–
Justin?
–
Zobacz – zaczął – wyglądam na zarozumiałego, pewnego siebie cwaniaka. Nie
wydaje mi się, by ktokolwiek chociażby spróbował wsadzić mnie w garnitur.
Przeczesał
palcami swoje włosy, by odgarnąć je z czoła. Odpiął guzik zabezpieczający
zawartość kieszeni w kurtce. Wsunął palce do środka. Ostrożnie wyciągnął ciemne
okulary. Rozłożył je, po czym wsunął sobie na nos. Uśmiechnął się do swojego
odbicia.
–
Teraz jestem w stu procentach incognito. – Zaśmiał się.
Ja… Ja
nie… do mnie chyba nie dochodzi, co właśnie się dzieje. Chce tak po prostu
udawać, że nie jest tym, kim jest? Przecież świat nagle nie będzie się razem z
nami „bawił”!
– Ale
Justin…
–
Mógłbym słuchać bez końca, jak wymawiasz moje imię. – Przyznał.
Moje
ciało zalało przyjemne gorąco. Opuściłam lekko głowę, jednak nie spuściłam
wzroku z mężczyzny. Ja…
Justin
odwrócił głowę w moją stronę. Palcami zsunął okulary na czubek nosa, tym samym
odsłonił przede mną ponownie swoje oczy.
– Za
dużo myślisz i niepotrzebnie się przejmujesz. – zaprzeczył. – Nad wszystkim
panuję, wszystko dopracowałem. Nie musisz się o nic martwić.
Spuściłam
wzrok. Nie umiem się nie przejmować, ale też nie chcę niczego zepsuć. Ja…
Cholera, to jest takie sprzeczne!
Przed
czubkami moich trampek stanęły sportowe buty Justina. Uniosłam na niego wzrok.
Zdążył już zakryć okularami swoje śliczne oczy. Trochę szkoda.
–
Wyluzuj, mała. – Posłał mi ciepły uśmiech. Wierzchem dłoni zaczął delikatnie
głaskać mój policzek. – Ufasz mi, prawda?
Uśmiechnęłam
się. Złapałam za jego nadgarstek.
–
Ufam, że wiesz, co robisz.
–
Fajnie. A teraz proszę o uśmiech i zmianę nastawienia. – Cofnął rękę. Wyminął
mnie.
Zmarszczyłam
czoło. Obróciłam się. Cofnęłam gwałtownie głowę, gdy zorientowałam się, że tuż
przede mną znajduje się twarz Justina.
–
Psujesz mi reputację. – szepnął zadziornie, po czym odwrócił się.
Uśmiechnęłam
się lekko. Ruszyłam, by Justin za daleko mi nie uciekł. Skoro twierdzi, że ma
wszystko pod kontrolą, to dobrze. Uwierzę mu. I naprawdę wyluzuję. A
przynajmniej się postaram.
Westchnęłam.
Nie wiem, co się stało, że tak nagle zesztywniałam. Przecież mam przy sobie
Justina. Powinnam być zrelaksowana, a przynajmniej skupiona na nim. Jednak jest
coś, co mnie niepokoi. Tylko nie wiem do końca, co to takiego.
Odwróciłam
się. Zaczęłam iść powoli tyłem. Przebiegłam wzrokiem po twarzach wszystkich
ludzi dookoła. Mam dziwne wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. Tak, wiem, że
gdzieś tam kroczą za nami goryle Justina, ale to coś innego. Jakby ktoś bacznie
obserwował każdy mój ruch czy coś takiego… Nie wiem, jak to określić.
Poczułam,
że moje plecy zetknęły się z czymś. Stanęłam gwałtownie. Ręce Justina szczelnie
zamknęły mnie w czułym uścisku. Przyjemna fala ciepła oblała całe moje ciało.
Przyłożył miękkie wargi do mojego ucha, przy czym nos wsunął między moje włosy.
–
Wszystko gra? – szepnął, drażniąc gorącym oddechem moją skórę.
Uśmiechnęłam
się. Odwróciłam głowę, by chociażby kątem oka móc dostrzec Justina.
–
Teraz już tak.
Zaśmiał
się cicho.
– Mam
udawać chama, nie rozczulaj mnie. – Ściągnął ze mnie ręce.
Zachichotałam.
Odwróciłam się. Wbiłam spojrzenie w Justina.
–
Postaram się następnym razem powstrzymać.
Ale to
chyba niemożliwe.
–
Kochanie, nie patrz na mnie takim wzrokiem, bo wypalisz mi dziurę. – Pokręcił z
rozbawieniem głową.
–
Cytujesz Elvisa? – Zaśmiałam się.
–
Proszę cię. – prychnął z udawanym oburzeniem. – Nie muszę nikogo cytować.
Jestem wystarczająco genialny. – Ruszył przed siebie. Dorównałam mu kroku.
– Nie
powiedziałam, że nie jesteś. Po prostu skojarzyło mi się to z Elvisem
Presley’em. – Uniosłam lekko ramiona.
Westchnął
ciężko.
– Tak,
to był Elvis. – przyznał niechętnie.
Zaśmiałam
się.
–
Wiedziałam!
– A
myślałem, że ci zaimponuję… – Mruknął jakby błagalnie, po czym lekko przechylił
głowę w moją stronę.
–
Imponujesz mi swoimi tekstami. I pomysłami. I sobą. – Posłałam mu czuły
uśmiech.
Wzruszył
ramionami.
–
Powiedz mi coś, czego nie wiem. – oznajmił z zadziornym uśmiechem. – Pamiętaj,
uganiają się za mną-
–
Uczennice, nauczycielki, uczniowie oraz kto wie, ilu nauczycieli. – Weszłam mu
w słowo. – Tak, pamiętam. Jesteś obiektem westchnień wszystkich wokół. –
oznajmiłam, próbując wykrzywić usta w podobnie zadziorny uśmieszek.
– Tak,
zgadza się. – przyznał z dumą – Wszyscy chcą być ze mną, ale ja chcę być tylko
z tobą.
Gwałtownie
spuściłam wzrok na ziemię, czując, że motylki w moim brzuchu dokonują czegoś na
wzór anarchii. Zaczęłam cicho chichotać, a całe gorąco z mojego ciała
skumulowało się w moich policzkach.
Jaki
on jest słodki! Jakie to było kochane! Czemu on to powiedział? Bo wie, jak to
na mnie działa! Boże, co za głupek! Zaczyna mi być z tego wszystkiego duszno!
Co on ze mną robi!? Przecież to jeden z takich oklepanych tekstów, ale… ale to
takie kochane, urocze i… nie znam innych słów, które mogłyby to wystarczająco
dobrze opisać! Cholera, zachowuję się, jakby mówił do mnie jakimś wyszukanym
wierszem!
Chcę
więcej takich tekstów…
Przeniosłam
wzrok na Justina z zamiarem dotarcia do jego twarzy. Zatrzymałam się jednak na
jego ręce. Zagryzłam delikatnie dolną wargę. Może mogłabym?
Wyciągnęłam
rękę w stronę Justina. Ostrożnie chwyciłam jego ciepłą dłoń. On w odpowiedzi
splątał ze sobą nasze palce.
– Już
myślałem, że tego nie zrobisz i będę musiał się dopraszać. – rzekł Justin.
Uniosłam na niego wzrok.
– Dobrze,
że zdecydowałam się przejąć inicjatywę.
Justin
zmarszczył brwi.
–
Zarumieniłaś się?
– Um –
mruknęłam i skierowałam wzrok w inną stronę. – Być może.
–
Jeszcze nawet nie zacząłem, a ty już się jarasz. – Pokręcił głową. – Mam
ogromną chęć zobaczyć, co będzie dalej. – Uniósł znacząco jeden kącik ust.
~♥~♥~♥~♥~♥~
Witam
wszystkich po długim czasie! Co tam u Was?
Tak,
wiem, że w tym rozdziale powinna być randka. Przyznam szczerze – zabierałam się
do napisania jej tyle razy, że w końcu stwierdziłam: „To nie ma sensu!”. Usunęłam to, co miałam, zbudowałam całość od
początku, z innymi pomysłami i… mam nadzieję, że przypadnie Wam w jakimś
stopniu do gustu.
Nawet
nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo tęskniłam. Za wszystkim. Za fabułą.
Bohaterami. Justinem. Ronnie. I za Wami. Bardzo Was przepraszam, że musieliście
tyle czekać. Po prostu nie chciałam udostępnić czegoś, do napisania czego nie
byłam gotowa. Wystarczy mi, że już kilka takich rozdziałów jest w tym
Fanfiction.
Cieszę
się, że jestem tu z powrotem. Co prawda, u mnie jeszcze nie jest stabilnie, ale
mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej niż ten. ;)
Do
napisania!
Tęskniłam za tym opowiadaniem :D
OdpowiedzUsuń🙈❤️
UsuńKiedy next?
UsuńHi! I am a Polish to Englis translator. I am interested to translate your pages into English free of cost.
Usuńhttp://www.111ideas.com/joker-images-download-quotes-drawing-cartoon/
Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńVERY nICE .
OdpowiedzUsuńBoys Profile Pics
Art Good Morning Picture
OdpowiedzUsuńAGEN JUDI BOLATANGKAS ONLINE TERPERCAYA
OdpowiedzUsuńTANGKASNET dan 88TANGKAS !
Segera Bergabung Bersama Kami, Hanya di www.agentangkas.co
WA: 0812-2222-995 !
BBM : BOLAVITA
WeChat : BOLAVITA
Line : cs_bolavita
klik ==>> EREK EREK 4D