środa, 22 sierpnia 2018

Ważna informacja

      Zacznijmy może od tego, że bardzo chciałabym przeprosić wszystkich moich czytelników z blogspota (oczywiście zakładam roboczo, że ktoś tutaj jeszcze został). Odkąd założyłam konto na wattpad, uznałam  że wszystko, co najważniejsze, dzieje się właśnie tam. Trudno się dziwić, tam jest lepsza komunikacja czytelnik-autor, głównie przez łatwy system dodawania na telefonie rozdziałów oraz dzięki możliwości komentowania każdego zdania czy wyrazu. Widząc, że tutaj nikt nie komentuje, stwierdziłam, że po prostu już tutaj nikt nie został i albo odszedł albo przeniósł się na wattpad. Dlatego, patrząc ostatnimi czasy na bloga, ucieszyłam się, widząc Wasze pytania odnośnie tego, kiedy pojawi się następny rozdział, ale jednocześnie poczułam wstyd, że nie umieściłam tutaj żadnej informacji, takiej, którą umieściłam na wattpad.

      Mówiąc dokładniej - od paru miesięcy mam ogromny problem, by zabrać się za rozdział (co sądzę  że każdy zauważył). Dnia 30 kwietnia oficjalnie zawiesiłam swoje opowiadanie, gdyż nie miałam siły na to, by pisać je dalej. Po prostu czegoś mi brakowało, coś było nie tak, coś ewidentnie nie pasowało. Czułam się okropnie, nie mogąc napisać nic. Już nie mówię tu o samym Dżoksie, ale także o innych moich opowiadaniach (które właściwie także mogłabym umieścić na blogach, ale to raczej rozmowa na inny temat). Jeżeli ktoś także pisze coś własnego, to pewnie doskonale wie, że taka "zawiecha" to totalny koszmar, ale zrobiłam to, co uznałam za słuszne. Nie byłam w stanie nic z siebie wykrzesać, a nie chciałam nikomu robić nadziei na to, że być może w najbliższym czasie pojawi się nowy rozdział.

      W ostatnim czasie (mniej więcej wraz z początkiem wakacji) zauważyłam na wattpad zainteresowanie tym właśnie opowiadaniem. Znalazło się kilku nowych czytelników, którzy wiernie przebrnęli do ostatniego udostępnionego rozdziału. Przyznam, że bardzo mnie to ucieszyło. W końcu hej, zawiesiłam opowiadanie, a mimo to ktoś i tak zaczął je czytać i być może się mu spodobało! Od tego momentu (po naprawdę długiej przerwie) zaczęłam powracać myślami do Jokera. Do tego, co już zdążyłam napisać oraz do tego, co chciałam jeszcze przedstawić, czego jeszcze nie wyjaśniłam, co jeszcze miało być. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać także nad tym, co się stało, że straciłam serce do tego opowiadania. Przecież to moje małe oczko w głowie, moja perełka, mój pierwszy "mały sukces".

      Doszłam do wniosku, że tak naprawdę minęłam się z celem podczas pisania. W niektórych momentach przedobrzyłam, gdzieś indziej wcisnęłam pomysł, który wydawał mi się fajny, a całkowicie flopnął itp. To wszystko sprawiło, że pisząc rozdział 23 i (nieopublikowwny jeszcze) 24 i wcielając się w postać Ronnie, czułam się... Głupia? Tępa? Ronnie, z którą zaczęłam współpracować, była zupełnie inna od tej, którą aktualnie jesteście w stanie zobaczyć w kilku ostatnich rozdziałach. To... to zupełnie inne osoby. Owszem, Ronnie miała być zagubiona, niepewna itd., ale - jak wspomniałam kilka linijek wyżej - ona stała się zwyczajnie głupia, pusta, bez wyrazu. A przynajmniej tak się czułam, pisząc to opowiadanie.

      Nie ukrywam, że może mieć to swoje odzwierciedlenie w moim życiu prywatnym. Ja czułam, że ludzie mają mnie za głupią, gorszą, niczym nie wyróżniającą się na tle innych i mogłam to przenieść do swojego opowiadania. Na to, jak zachowuje się Ronnie oraz, jak traktują ją inni (pomijając oczywiście fakt, że sam Justin też jakby stracił to coś, czym tak bardzo mi imponował jako bohater mojego opowiadania).

      Tak czy siak, przedwczoraj wieczorem zabrałam się za poprawkę prologu i... przysięgam, tak się wkręciłam, iż do teraz żałuję, że zabrałam się za to tak późno. Powinnam była zabrać się za poprawkę od razu, gdy tylko poczułam, że coś jest nie tak!

      Do czego dążę? Powracam.
Co prawda, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale zamierzam uwinąć się jeszcze w tym roku (proszę o zrozumienie, trudno pogodzić pracę i studia zaoczne oraz jeszcze jakieś ewentualne hobby, z czego mi przypada pisanie opowiadań i zajmowanie się grafiką). Oto, co planuję:
      A) poprawić wszystkie dotychczas dodane rozdziały, z tym wyjątkiem, że tutaj - na blogspocie pozostawię również ich oryginalną wersję. Ma to na celu zapobiec sytuacji, w których mogłabym zostać oskarżona o plagiat oraz dowód na to, że pomysł na dane opowiadanie jest w pełni mój (gdyż na wattpad zauważyłam pełno kopii oraz plagiatów Jokera);
      B) zmienić/odświeżyć wygląd bloga, gdyż jest stary i osobiście uważam, że nie przyciąga niczym specjalnym + można powiedzieć, że po części uwłacza jego wygląd mnie jako osobie, która troszkę zna się na grafice;
      C) utworzyć kolejną ankietę, jednak tym razem z bardziej konkretnymi pytaniami, dotyczącymi bardziej szczegółów opowiadania. 

      Na ten moment to wszystko. W najbliższym czasie postaram się umieścić kolejny wpis/rozdział informacyjny. Będzie on bardziej przemyślany oraz dowiecie się więcej konkretów odnośnie tego, co dalej z opowiadaniem, co na pewno ulegnie zmianie, czego będzie można się ewentualnie spodziewać po poprawkach itp.

      Dziękuję wszystkim za cierpliwość oraz wierne czuwanie przy opowiadaniu. Jeszcze raz bardzo przepraszam za to, co się stało w ostatnich miesiącach. Postaram się jakoś do naprawić. 

Do napisania! 

wtorek, 6 marca 2018

Rozdział 23: ,,Mógłbym słuchać bez końca, jak wymawiasz moje imię."

Jeżeli mogę coś subtelnie zasugerować: One Direction – Night Changes. Słuchałam przy pisaniu i sądzę, że może Wam to umilić czytanie.


~~~~~~

               – Denerwujesz się? – zapytała Daisy.
               Zerknęłam na dziewczynę. Jej podejrzliwe spojrzenie spoczęło na moich dłoniach, które zaczęłam pocierać tuż po wyjściu z windy. Wydawały mi się bardzo chłodne. Teraz jest już z nimi znacznie lepiej.
               – Nie. – Zaprzeczyłam od razu, a ręce opuściłam swobodnie wzdłuż ciała. Skłamałam, chociaż nie do końca. Nie nazwałabym tego zdenerwowaniem, a raczej podekscytowaniem!

czwartek, 5 października 2017

Rozdział 22: ,,Musiałem Cię nieźle zdenerwować."

               Oddałam kolejny strzał. Opuściłam ręce.
               Teraz tarcza bardziej przypomina sito, ale grunt, że nauczyłam się w końcu trafiać. Oczywiście mniej więcej, ale to zawsze coś.
               – Masz już dość? – zapytała rozbawiona Robin. Podeszła do stanowiska piątego.
               Zerknęłam po sobie. Trochę ręce mnie bolą. Może to dobry moment, by przestać. Wyżyłam się, lepiej mi. Jest dobrze.